niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 3

Nazajutrz obudziły mnie hałasy dobiegające z dołu. Zdenerwowana zeszłam sprawdzić co to było. Może inaczej. Kto to był. Oczywiście nie kto inny jak mój durny wujek, którego poznałam wczoraj i już chce mnie zabrać do Maine.
- Mógłbyś trochę ciszej krzątać się po kuchni ?! Niektórzy chcą jeszcze pospać. - fuknęłam .
- Oo. Nareszcie śpiąca królewna się obudziła. Gdzie to się wczoraj szlajało moja droga? - zignorował mnie. 
- Nie twój interes.- odparłam.
- Mój, ponieważ jestem TWOIM PRAWNYM OPIEKUNEM, A TY JESTEŚ JESZCZE NIEPEŁNOLETNIA. - podkreślił.
- Nie obchodzi mnie kim jesteś. Myślisz, że pojawisz się tak z dupy w moim życiu i łaskawie się mną zaopiekujesz to będę ci wdzięczna ?! Mylisz się. - wybuchłam.
Miałam już po dziurki w nosie jego i tych zasranych zakazów.
- Uspokój się. - powiedział stanowczo.
Obrzuciłam go nienawistnym spojrzeniem i pobiegłam do swojego pokoju, gdzie zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chwilę potem łzy spływały mi po policzkach. Byłam bezsilna i wściekła jednocześnie.
Zadzwoniłam do Matta i poprosiłam, żeby po mnie przyjechał. Niedługo po tym był już pod moim oknem. Na szczęście miałam przymocowaną drabinkę i nie musiałam przechodzić koło Alexa. Szybko spakowałam rzeczy i wskoczyłam do auta. Jechaliśmy przed siebie. Jak najdalej od tego domu. W końcu Matt skręcił w jakąś ciemną uliczkę i zatrzymał się.
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytałam trochę rozkojarzona.
- Zobaczysz - uśmiechnął się. Miał cudowny uśmiech. 
Wziął mnie za rękę i prowadził w głąb tej ciemności.
- Matt.. zaczynam się bać. Matt.. - mówiłam, lecz on nie słuchał.
Coś mi tu nie pasowało. Zaczęłam się wyrywać, jednak on był silniejszy. Złapał mnie mocniej i szedł dalej. Krzyczałam.
- Nikt Cię nie usłyszy. - odpowiedział w końcu.
To nie był Matt. To coś udawało, że nim jest.
- Co chcesz mi zrobić? - zapytałam wystraszona.
- Oj nie bój się, nie będzie boleć. - zaśmiał się.
- Nie jesteś Matt. 
- +10 do spostrzegawczości haha.
- To kim ty jeste... - i nagle usłyszałam jakieś kroki.
To coś, co udawało Matta stanęło. 
- Mam dziewczynę. - odpowiedział Matt, a raczej to co się za niego podawało.
- Dobrze. Zaprowadź ją do piwnicy. Później się nią zajmę. - odpowiedział ten tajemniczy głos i odszedł.
- Mogę wiedzieć chociaż kto mnie uprowadził ? - nie dawałam mu spokoju. 
- Edward. - odparł i prowadził mnie po schodach w dół.
- Dlaczego to robisz?
- Co?
- Wyglądasz jak mój chłopak i prowadzisz mnie nie wiadomo gdzie. - próbowałam uspokoić oddech.
- Ty naprawdę nic nie wiesz? Matt ci nic nie powiedział? - zapytał zdziwiony. 
Zatrzymał się. Przed nami były wielkie drzwi. Otworzył je. Nic nie widziałam. Było ciemno. Bardzo ciemno. Czułam na skórze przerażający chłód.
Zapalił światło, wepchnął mnie w głąb tego pomieszczenia. Upadłam na jakieś łóżko. Gdy chciałam się podnieść on obrócił mnie na plecy i przywiązał do łóżka.
Byłam przerażona. Wyrywałam się. Przynajmniej próbowałam. Niestety na marne. Edward podszedł do jakiejś szafki i wyciągnął z niej strzykawkę i jakieś opakowanie.
- Przykro mi. - powiedział, po czym wstrzyknął mi tą dziwną substancję w żyłę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz