piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 2

Minął już miesiąc od śmierci rodziców, a ja nadal nie mogłam się pozbierać. Nic nie jadłam, nie wychodziłam z domu, nie odbierałam telefonów. Czułam się tak, jakbym umarła razem z nimi. Opiekowała się mną Angela. Pewnego dnia ktoś zapukał do drzwi. Nie ruszyłam się z miejsca nawet o centymetr, więc Angela przerwała pracę w kuchni i poszła otworzyć. Za drzwiami stał wysoki mężczyzna po 40-stce. Miał na sobie czarny garnitur, idealnie wypolerowane buty. Włosy starannie zaczesane do tyłu. 
- Nazywam się Alex Rain - powiedział.
Gdy usłyszałam to nazwisko od razu zadrżałam. Przecież to było moje nazwisko. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do drzwi.
- Jak się pan nazywa? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Alex Rain - odparł.
- Przecież to moje nazwisko. 
- Rosalie, jestem starszym bratem twojego taty. Gdy usłyszałem o tej tragedii przyjechałem jak najszybciej mogłem. - odpowiedział mężczyzna.
Stałam i patrzyłam na niego z rozdziawionymi ustami. 
- Zamknij buzię moja droga - odparł w końcu. - Masz dwa dni na spakowanie swoich rzeczy, po czym zabieram Cię do swojego domu w Maine.
- Nie możesz ! Nie masz prawa ! Ja nigdzie się stąd nie ruszam ! Tu jest mój dom ! - krzyknęłam.
- Mam, ponieważ twoi rodzice o dziwo ustanowili mnie twoim prawnym opiekunem. - powiedział ze stoickim spokojem.
Nagle poczułam, że cały mój świat na nowo legł w gruzach. Mam zostawić całe moje dotychczasowe życie? Wszystkich moich przyjaciół i... Matta ? Nie mogłam do tego dopuścić.
- O 6;00 wieczorem kolacja. Jeżeli się spóźnisz będziesz jadła zimne potrawy. - powiedział wujek.
- Jeszcze Cię dobrze nie poznałam, a już Cię nienawidzę ! - krzyknęłam i wybiegłam z domu.
- Zadzwoniłam po Matta, Katy i opowiedziałam im o całym zdarzeniu.
- On nie może ! - odpowiedzieli jednocześnie.
- Może.. jest prawnym opiekunem.
- Czyli to są nasze ostatnie dwa dni razem... - powiedział smutno chłopak.
- Tak, przykro mi. - odparłam jeszcze bardziej załamana i przytuliłam się do niego.
W końcu spojrzeliśmy się na siebie. W jego oczach widziałam ból i smutek. Do moich napływały łzy i spływały po policzkach. Matt otarł je, wziął moją twarz w dłonie i mnie pocałował. 
W jego ramionach czułam się jak w niebie. Nie chciałam go opuszczać. Mieliśmy plany. Chcieliśmy założyć rodzinę, wybudować dom.. Wszystkie plany zniknęły. 
Katy wpatrywała się smutno we mnie. Nigdy nie lubiłam chwil, w których była smutna. Była moją najlepszą przyjaciółką. Znałyśmy się 15 lat. 
- Może pojedziemy na plażę ? - zapytałam.
- Dobrze, zadzwonię po Cole'a, żeby przyjechał. - powiedziała Katy.
Cole był chłopakiem Katy i przyjacielem Matta. 
Gdy przyjechaliśmy na miejsce chłopak już na nas czekał nieświadomy całej sprawy. Gdy Katt opowiedziała mu o wszystkim nie mógł uwierzyć. Myślał, że go wkręcamy. Ale po krótkim czasie zrozumiał, że mówimy poważnie. 
- Nie możesz nas zostawić. Co będzie z Mattem, Katt i innymi?
- To nie zależy ode mnie. - odpowiedziałam.
Skończyliśmy temat i wszyscy wskoczyliśmy do morza. Woda była jak marzenie.
Gdy popatrzyłam na zegarek była już 21:04. Spóźniłam się na kolację. Trudno. I tak nie jestem głodna. Wróciłam do domu, poszłam do pokoju i zasnęłam..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz