Przez parę następnych dni leżałam na łóżku. Nigdzie nie wychodziłam. Drzwi były otwierane tylko po to, żeby wziąć z korytarza wózek z jedzeniem. Wcześniej upewniałam się, że Edward nie stoi za nimi. Nadal byłam na niego wściekła i nie rozumiałam czemu to zrobił skoro mnie kochał..
Powrócił także ból po stracie rodziców..
- Czy ja nie mogę być w końcu szczęśliwa ?! - wykrzyknęłam sama do siebie.
- Oczywiście, że możesz. Wystarczy, że mnie wpuścisz słońce. - odpowiedział znajomy głos dochodzący zza drzwi.
- Edward idź sobie. Nie chcę Cię widzieć. - oczach pojawiły mi się łzy.
- Nie odejdę dopóki nie otworzysz.
Podeszłam do drzwi. Chwilę stałam przed nimi gapiąc się na podłogę. W końcu pomyślałam, że chcę mieć to za sobą, więc złapałam za klamkę i otworzyłam.
Moim oczom ukazał się dwumetrowy miś. Następnie wyłonił się Edward. W ręku miał kwiaty i czekoladki. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- To jest bardzo miłe, ale to nie wystarczy, żebym wybaczyła Ci to co zrobiłeś. - rzekłam.
- Wiesz co? - zaczął. - Ja myślę, że już mi wybaczyłaś, ale nie chcesz tego przyznać i zgrywasz taką niedostępną.
Kurde.. rozgryzł mnie.. ale nie mogę przyznać mu racji. Będę szła w zaparte.
- To źle myślisz. - odpowiedziałam.
- Mhm.. no okej skoro tak mówisz. - puścił mi oczko. - Ale i tak się nie poddam. Zobaczysz, że jeszcze będziemy razem. Przy mnie jest Ci dobrze. Jesteś szczęśliwa.
- Nie bądź taki pewny.- uśmiechnęłam się chamsko.
- Dobre księżniczko. - zaśmiał się.
- Idź już.
- Okej, ale zrobię jeszcze jedną rzecz.
Podszedł do mnie, szybko objął w talii i zaczęliśmy się całować. Poddałam się. Wskoczyłam na niego. Nie odrywając się od siebie ani na centymetr weszliśmy do środka. Zaniósł mnie na łóżko. Zaczęliśmy się całować. Nie wiem kiedy stało się to co się stało.Potem leżeliśmy. Wtulona w niego na nowo poczułam szczęście.
- I co ? Nadal mam sobie iść ? - wyszczerzył się.
- Tak. - odpowiedziałam z powagą.
- No dobra. - posmutniał. - To idę.
Zaczął się podnosić, a ja szybko pociągnęłam go za ramiona i z powrotem leżał obok mnie. Nachyliłam się i pocałowałam go.
- Masz iść, ale po śniadanie. - uśmiechnęłam się
- Osz ty mała.. - nie dokończył, bo rzuciła się na mnie i zaczął łaskotać.
Zaczęłam się śmiać, piszczeć, okładać go, ale to nic nie dało.
- Przestań ha ha ha ! Proszę !
- Nie ma mowy ! - śmiał się.
Minęło jakieś 15 minut. W końcu poszedł po jedzenie.
Skorzystałam z okazji i zaczęłam doprowadzać się do porządku. Umyłam się, ubrałam i pomalowałam.
Gdy wyszłam z łazienki, na stole czekało mnie już śniadanie, a Edward przebierał się w garderobie.
Potem zjedliśmy obiad i poszliśmy poleżeć.
- Tęskniłam za Tobą, wiesz? - szepnęłam.
- Wiem. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
Powrócił także ból po stracie rodziców..
- Czy ja nie mogę być w końcu szczęśliwa ?! - wykrzyknęłam sama do siebie.
- Oczywiście, że możesz. Wystarczy, że mnie wpuścisz słońce. - odpowiedział znajomy głos dochodzący zza drzwi.
- Edward idź sobie. Nie chcę Cię widzieć. - oczach pojawiły mi się łzy.
- Nie odejdę dopóki nie otworzysz.
Podeszłam do drzwi. Chwilę stałam przed nimi gapiąc się na podłogę. W końcu pomyślałam, że chcę mieć to za sobą, więc złapałam za klamkę i otworzyłam.
Moim oczom ukazał się dwumetrowy miś. Następnie wyłonił się Edward. W ręku miał kwiaty i czekoladki. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- To jest bardzo miłe, ale to nie wystarczy, żebym wybaczyła Ci to co zrobiłeś. - rzekłam.
- Wiesz co? - zaczął. - Ja myślę, że już mi wybaczyłaś, ale nie chcesz tego przyznać i zgrywasz taką niedostępną.
Kurde.. rozgryzł mnie.. ale nie mogę przyznać mu racji. Będę szła w zaparte.
- To źle myślisz. - odpowiedziałam.
- Mhm.. no okej skoro tak mówisz. - puścił mi oczko. - Ale i tak się nie poddam. Zobaczysz, że jeszcze będziemy razem. Przy mnie jest Ci dobrze. Jesteś szczęśliwa.
- Nie bądź taki pewny.- uśmiechnęłam się chamsko.
- Dobre księżniczko. - zaśmiał się.
- Idź już.
- Okej, ale zrobię jeszcze jedną rzecz.
Podszedł do mnie, szybko objął w talii i zaczęliśmy się całować. Poddałam się. Wskoczyłam na niego. Nie odrywając się od siebie ani na centymetr weszliśmy do środka. Zaniósł mnie na łóżko. Zaczęliśmy się całować. Nie wiem kiedy stało się to co się stało.Potem leżeliśmy. Wtulona w niego na nowo poczułam szczęście.
- I co ? Nadal mam sobie iść ? - wyszczerzył się.
- Tak. - odpowiedziałam z powagą.
- No dobra. - posmutniał. - To idę.
Zaczął się podnosić, a ja szybko pociągnęłam go za ramiona i z powrotem leżał obok mnie. Nachyliłam się i pocałowałam go.
- Masz iść, ale po śniadanie. - uśmiechnęłam się
- Osz ty mała.. - nie dokończył, bo rzuciła się na mnie i zaczął łaskotać.
Zaczęłam się śmiać, piszczeć, okładać go, ale to nic nie dało.
- Przestań ha ha ha ! Proszę !
- Nie ma mowy ! - śmiał się.
Minęło jakieś 15 minut. W końcu poszedł po jedzenie.
Skorzystałam z okazji i zaczęłam doprowadzać się do porządku. Umyłam się, ubrałam i pomalowałam.
Gdy wyszłam z łazienki, na stole czekało mnie już śniadanie, a Edward przebierał się w garderobie.
Potem zjedliśmy obiad i poszliśmy poleżeć.
- Tęskniłam za Tobą, wiesz? - szepnęłam.
- Wiem. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz